wtorek, 18 marca 2014

Somebody finally stop the world, I get out


Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Już nie chce z nikim ścigać się, z sił opadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu 

  W mej głowie już od kilku dni pobrzmiewa głos Anny Marii Jopek a oczy z ledwością powstrzymują łzy. Mówię sobie w duchu, duża jestem, wyć nie będę bo co to da? Przecież kilka słonych łez nie zmienią mojego życia. Jedyne wyjście to zacisnąć zęby, dłonie zwinąć w pięść, wypiąć klatę i wydeptywać nową ścieżkę w życiu. Tyle że nie wiadomo w którym kierunku zacząć ją deptać... są tacy którzy twierdzą że aby zrobić krok do przodu, czasem trzeba najpierw zrobić jeden w tył i zacząć od nowa.Ja natomiast myślę że jeżeli mówimy A i podejmujemy jakąś ważną decyzję to nie można się ot tak rozmyślić i trzeba powiedzieć rówież B.
Opadam z sił, od tygodnia zmagam się z przeziębieniem, od czterech dni dokucza mi kręgosłup, zwichnęłam sobie dziś stopę i pytam się... jak żyć do cholery?! Jak tu zwinąć dłonie w pięść jeśli boli każda kosteczka? jak wypiąć klatę jeśli łupie w krzyżu? no i jak wydeptywać sobie nowe ścieżki z obolałą stopą?
Dla jednych życie to sielanka a dla innych krew, pot i łzy. Cóż, taka karma. 

Jeśli już zapomnieliście to od pięciu tygodni jestem na diecie a od czterech zamieniam tłuszcz na mięśnie. Czy są postępy? A no są.. a może były? 
Pierwszego tygodnia diety nie liczę, bo moje pierwsze ważenie było o ten jeden tydzień za późno i tak naprawdę nie skontrolowałam tego czy sama dieta miała jakiś wpływ.
Przez następne 3 tygodnie skurczyłam się o 14cm w biodrach i ubyło mnie 3 kilogramy. Ostatni tydzień który był, czyli mój piąty, to śmieszne 200 gram... czyli tyle co nic. Szklanka wody, mokre włosy...
Miałam nadzieję że będzie trochę łatwiej, że mój organizm szybko załapie że teraz będzie zupełnie inaczej, ale czego ja się spodziewałam ? że po tylu latach bezruchu nagle zostane sportsmenką z zarysem mięśni na brzuchu? 
Teraz najważniejsze jest to żeby nie dać za wygraną bo efekt jojo gwarantowany. A tęsknię i to bardzo, za leniwymi porankami, wieczorami z tabliczką czekolady.
A do czasu aż plecy przestaną boleć to moje nowe superanckie gacie, i gadżety potrzebne do ćwiczeń muszą trochę zaczekać. 


A i jeszcze jedno. 
W niedzielę robiłam sesję Natalce, tej z brzuszka ;-) Zdjęcie w ostatnim poście jest właśnie z tej sesji. Dziś pokaże wam jeszcze jedno które mnie zauroczyło. A jak ogarnę resztę i rodzice Natalki nie będą mieli przeciwwskazań to pokaże wam tą słodką kruszynkę.


1 komentarz:

  1. czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg zdjęć maluszka :) piękne
    czaria

    OdpowiedzUsuń