niedziela, 30 listopada 2014

bezdomność

  Dziś całkiem na gorąco post pisany... a właściwie to na zimno bo przemarzłam do kości stojąc pod śmietnikiem i wysłuchując chrapania. 
  Tknęło mnie żeby napisać posta osobistego. Nie o remoncie i wymarzonym mieszkaniu a o tym że zbyt rzadko myślę o tym jak mogło by wyglądać życie bez tego co jest dla mnie tak oczywiste. Ja wściekam się jak nie ma w lodówce mleka do porannej kawy i na złość sama sobie nie wypiję jej, bo bez mleka to fuj nie kawa. Kompletnie nie widząc tego że inni nie mają tej gorącej kawy a marzą nawet o tej bez mleka, bez cukru.. nawet nie ważne czy to Jacobs czy ARO a dla mnie to koniec świata jak mama przyjdzie uradowana że kupiła tanio w promocji "moją" kawę a okazuje się że to nie ten typ co lubię.
  Przy którejś wizycie u fryzjerki, czekając aż włosy się zafarbują, wzięłam do poczytania gazetę. Z okładki uśmiechała się do mnie Stenka którą kocham i ubóstwiam nad życie. Przeczytałam wywiad, poleciałam dalej. Gdzieś tam przy końcu felieton Janusza Leona Wiśniewskiego "Bezdomność" i nagłówek :
"JAK TO SIĘ ZACZYNA BYĆ BEZDOMNYM, SZANOWNY PAN DOPYTUJE, JAK DZIENNIKARZ, CHOCIAŻ PAN NA DZIENNIKARZA NIE WYGLĄDA"
i dalej ...
" A ja pana rozpoznaję . Ostatnim razem całą paczkę papierosów mi pan podarował i parę krówek dołożył. "
Tym zdaniem wiedziałam że muszę przeczytać do końca.. i zatopiłam się w tekście. Bo ja bojaźliwa jestem i choć dobre serce mam to mijam bezdomnego na ulicy i choć mam dwa złote na gorącą herbatę,jest i stary koc w bagażniku auta, to nie podejdę, nie odezwę się bo się go boję. Boję się że jest pijany, że mi ubliży, że uderzy. Tak trapią mnie myśli przez kilka następnych dni czy on żyje, jak się ma, bo może chory a na leki nie ma, bo może ma rodzinę i potrzebują tego koca co by się nakryć swoim a nie wyłowionym z kontenera z pomiędzy zgniłych pomidorów. Myślę też, jaką ma historię, dlaczego upadł tak nisko i jak mogłabym zbawić świat bezdomnych. Taki dziennikarz podszedł i dał a mógł dostać w ryj ...
Felieton warto przeczytać do końca choć nie mogę znaleść go w necie. Cytaty mam bo zrobiłam zdjęcie, przewidując chyba że może nie być dane mi go znaleść w całości drugi raz do poczytania.
 Dziś wieczór, wiadomości informują że ludzie zamarzają. Myślę sobie, przecież dopiero zaczęły się przymrozki. Ja, rozpieszczona, wylegująca się pod kocem całą zimę nie mogę tego pojąć. Mamy w mieście noclegownię, ludzie tam chodzą więc pomyślałam sobie - ten problem mnie nie dotyczy przecież nie chodzę w miejsca gdzie mogłabym spotkać takiego człowieka a z resztą pewnie jest w tej noclegowni.
Poszłam odprowadzić Puzzla i wyrzucić śmieci, chwilę staliśmy pod śmietnikiem a w tle słyszałam jakby bas - myślę, no okej ktoś sobie słucha muzyki. Zawsze zamykam drzwi ze śmietnika bo mi to capi i kolejny raz żalę się Puzzlowi jak to ludzie są głupi że nie potrafią zamknąć drzwi za sobą i jak mnie to złości.
Puzzel mało mówił, raczej nasłuchiwał, aż w końcu otworzył drzwi i słucha.
Ja oczywiście oburzona bo mi śmierdzi. On krótko
 - cicho bądź! tam ktoś śpi!
No to ja już pełna strachu, macam się po kieszeniach - nie wzięłam telefonu. Dzwoń o pomoc! on zamarznie! 
Poszedł zobaczyć czy jest ranny, wrócił i mówi .. 
- Justyś, on ma koc, przykryty jest, może nie chce do noclegowni bo pijany, dajmy mu spokój... Jeszcze go zabiorą, podliczą za nocleg i chłop będzie miał kłopoty. 
- Ale .. ale ... on może zamarznąć, może potrzebuje pomocy... ja nie będę umiała iść tak do domu, do rozgrzanego do czerwoności grzejnika i gorącej herbaty.
(dzwoni) rozłącza i mówi z uśmiechem,
- wiesz, pójdę do nieba. Zrobiłem dobry uczynek.

  Wróciłam do domu, planowałam posta o ostatnich zakupach, o nowościach mieszkaniowych. Patrzę za okno, przyjechali. Policja.
 Ze śmietnika wyszedł z nimi Pan. Czarna kurtka, szal, kremowy sweter. Nie wyglądał na pijanego. Odjechali.
Ja wróciłam do łóżka. do bloga.  wymazałam tytuł posta który miałam w planach.
Martwię się trochę czy teraz śmietnikowy śpioch nie przeklina nas w myślach. -Głupi ludzie czepiają się człowieka grzecznie śpiącego w kącie. Przecież nikomu nic nie zrobiłem.-
Napływają mi łzy do oczu... jejku jak mu musi być ciężko. Bo ja, po przeczytaniu tego felietonu, nie myślę o nim jak o pijaczynie co na własne życzenie tam śpi. Ja myślę że po prostu coś nie poszło. Być może miał dom, na kredyt, miał rodzinę, dobrą pracę. Może nawet firmę miał a zachorował i nikt jej nie upilnował. Może wydał majątek na walkę z chorobą ukochanej żony ... nie wiemy kto nas mija i jaką ma historię. 
O nim jednym wiem tyle że chrapie jak mój tata za ścianą i że chociaż dziś wyśpi się w cieple i może nawet dostanie coś ciepłego do picia. 


niedziela, 5 października 2014

statystyki

Po tak długim czasie zalogowałam się tu i ku memu zdziwieniu, choć od takiego czasu nie zamieszczam postów to statystyki są bardzo dobre. Śmiem podejrzewać że ludzie chyba błądzą i tu zaglądają :-) 
Na chwile obecną pracuję nad innym blogiem. Poniżej mały procent tego co udało mi się zrealizować. 
Postaram się wprowadzić tu trochę życia.


poniedziałek, 7 lipca 2014

Pain is temporary, pride lasts forever!

Był taki czas kiedy nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze, popadałam w coraz większe kompleksy na punkcie swoich fałdek. 
Kiedyś z ciekawości stanęłam na wadze i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Wtedy usiadłam i zastanowiłam się nad swoim życiem.
Nie myśłałam o tym dlaczego tak się stało i jakim to jestem śmierdzącym leniem tylko o tym jak mogę to zmienić. Zmiana była potrzebna od zaraz, nie od jutra, od poniedziałku czy od nowego miesiąca tylko natychmiast!
Wyznaczyłam cel 7kg. Niemal codziennie rano ćwiczyłam godzinę i jadłam zbilansowane posiłki co trzy godziny. Nadal tak jem ale ćwiczę już nieco mniej. 
Jakiś czas temu osiągnęłam wyznaczony cel ale to nie znaczy że teraz to już tylko chipsy, piwo, fotel i pilot w ręce bo wszystko poszło by na marne. Tak przyzwyczaiłam się do takiego jedzenia że nadal jem zdrowo i staram dużo się ruszać a kilogramy lecą same. 

Cały efekt polega na tym aby uświadomić sobie że jedyne ograniczenia to ograniczenia umysłu. 

Kilka dni temu znajomy, którego nie widziałam pół roku, zapytał mnie czy stosuję jakąś dietę cud. Stanęłam jak zamurowana i przeleciał mi przez głowę widok budzika z godziną 6:00, cieknącego potu, tekst z książek które czytałam by dowiedzieć się więcej o zdrowym żywieniu uczucie zmęczenia i zakwasy każdego mięśnia na ciele ... Stać mnie było jedynie na słowa "nie dieta cud tylko ciężka praca od rana do nocy". Gdybym nie była zaskoczona tym pytaniem, powiedziałabym znacznie więcej, na przykład że jestem dumna z siebie jak skurczybyk, że pokonałam swoje słabości, że teraz po tylu latach ubieram spódniczkę i wiem że nie spędzę kolejnego lata nad jeziorem w bluzie i jeansach, że teraz patrzę na siebie i nawet trochę podobam się sobie. Powiedziałabym o tym jak patrzyłam na czekoladę i ślinka kapała mi aż na podłogę, o tym jak ćwiczyłam dwie godziny po tym jak dzień wcześniej zjadłam garść chipsów.

Miałam dziś chwilę i postanowiłam że przygotuję dla was foto-przepis. Danie dnia to omlet z mąką razową, bananem i sosem z borówek.
Jeśli macie chęć na takie danie to poszukajcie wcześniej mąki żytniej razowej, ja miałam problem kupić. 
Banana nie było w oryginalnym przepisie ale sam sos to było mi za mało. 
W oryginale zamiast borówek są jagody. Ja nie znalazłam więc kupiłam borówki amerykańskie w lidlu ale ... ani cena, ani smak to nie to samo. 

Potrzebujemy:
4 jaja , 6 łyżek mąki żytniej razowej (typ 2000) , 1/2 szklanki borówek, łyżka miodu, szklanka jogurtu naturalnego, 1 łyżka oliwy z oliwek,  1/2 łyżeczki cynamonu. 
(pod zdjęciami dokładny opis krok po kroku)





 Przepis na trzy omlety.
  • ubijamy jaja na puszystą pianę.  Dodajemy mąkę i delikatnie łączymy ją z jajeczną pianą.
  • grzejemy patelnię, najlepiej teflonową, dajemy odrobinę oliwy z oliwek.
  • Na malutkim gazie robi się omlet więc zabieramy się za sos.
  • łączymy jogurt naturalny z borówkami(zostawiamy kilka do dekoracji), miodem i cynamonem, mielimy lub mieszamy ale wtedy rozgniatamy owoc widelcem.
Omlet wykładamy na talerz, polewamy sosem, posypujemy borówkami i wsuwamy!
Ja dodałam na górę banana bo chciałam nieco urozmaicić.
W upalne dni świetnie będzie smakowało z gałką lodów, np sorbet z czarnej porzeczki.

czwartek, 19 czerwca 2014

Dziś chcę wam pokazać zdjęcia z ubiegłego tygodnia.
Odbyła się w naszym mieście Industriada, święto zabytków techniki.
Z pośród wielu atrakcji organizowanych w mieście, my wybraliśmy pokaz, koncert grania na rurach pcv, butelkach, kawałku blachy. Dość dziwne ale całkiem fajne. Nigdy nie miałam okazji zobaczyć i posłuchać takiego występu.

Póżniej pojechaliśmy nad pobliski staw zobaczyć zachód słońca


Dziś też, podzielę się z wami chińskim przysłowiem. Użyła go w wywiadzie Magda Mołek. Warto zapamiętać.

" jak idziesz na szczyt, to kłaniaj się wszystkim, których mijasz, bo będziesz wracać tą samą drogą. Jeśli nie okażesz napotkanym ludziom szacunku, nie licz na to, że podadzą ci dłoń, kiedy będziesz tego potrzebować."

Cały wywiad znajdziesz tutaj.

wtorek, 10 czerwca 2014

mała rzecz a cieszy

dawno temu w empiku... 
zakochałam się bez pamięci!
kupiłam zestaw składający się z cukiernicy (puszka) oraz dzbanka na mleko (kartonik). 





polecam gorąco filiżanki Ikea z kolekcji 365+, najlepsza do porannej kawy! 




Kobieta XXI wieku.

    Jeśli ktoś zapytałby mnie kto jest moim bohaterem,  to z pewnością jest ona.
Mała, drobna, szczupła kobietka o długich czarnych włosach i bladej, idealnie gładkiej buzi.
Jest ode mnie starsza o jakieś pięć, może siedem lat.
Osiągnęła w życiu to, czego nie jedna z nas pragnie.
Nie narzeka, nie biadoli  czasem tylko krzyknie dając upust emocjom. Jak balon – wypuści z siebie powietrze by za chwilę być znów tą samą dobrą mamą i koleżanką.
Na wszystko ma czas.
Wszystko potrafi sobie poukładać, ogarnąć dom, męża, dziecko. Realizuje się zawodowo wprowadzając na rynek swą własną kolekcję produktów dla domu i dla dziecka. I kiedy ja po tygodniu takiego życia powiedziałabym – MAM DOŚĆ chcę wrócić do nudnego poprzedniego życia to ona nawija mi jakie jeszcze ma pomysły i co nowego odkryła w tym tygodniu.
Czerpie ogromną radość z tego co przynosi jej otoczenie w którym żyje. Otwiera mi oczy na sprawy których nie zauważam. 
    Czasem jest mi głupio, czuję się jak nędzny człek, mając koszulkę kupioną w poprzednim sezonie czy też buty obkopane z każdej strony. I nie też żebym o to nie dbała bo myję buty, kupuję ciągle nowe a koszulki wyrzucam jeśli się spiorą lub rozciągną ale ona wyglądałaby cudnie nawet w worku po ziemniakach. Gdy mam się z nią spotkać, O Mój Boże! Czy nie mam żadnej plamy? czy koszulka nie zagnieciona? czy skarpetki ładne? czy włosy dobrze upięte? czy nic wstrętnego nie wyskoczyło mi na buzi ?
Pewnie ona w ogóle nie zwraca na to uwagi… bo ma kupę innych spraw na głowie. 

Jest to jedna z niewielu osób jakie znam która rzadko, chyba nigdy, nie mówi źle o ludziach. Czasem bywa nimi zmęczona ale zawsze, w ludziach i w życiu, stara się odnaleźć pozytywy.

Takich ludzi doceniajmy. Niewielu ich jest…

sobota, 17 maja 2014

nie egzystuj nie izoluj się ...



„Przyjaciółka siedziała zasępiona.
- Czuję się samotna i nieszczęśliwa – wyłuszczyła jednym tchem.
- Ale dlaczego? – zdziwiła się Wiedźma. – Masz dziecko, rodzinę, życie przez które przewija się wielu ludzi. Masz przyjaciół, kochanków… No dobrze, jednego – poprawiła się widząc oburzenie na twarzy Przyjaciółki. – Lubisz czytać, gdy zasypia cały świat i podróże, podczas których nikt nie marudzi, że droga daleka, że zimno i głodno. Nie nudzisz się sama ze sobą, za to z innymi bywa, że tak. Czego jeszcze ci brak?
- Męża. Jestem samotna. – powtórzyła.
Kot zakrztusił się ze śmiechu. Wiedźmie nie wypadało.
- Czy naprawdę? – zapytała.
Przyjaciółka po chwili potrząsnęła głową.
- Nie… Czuję, że jestem sama, ale nie ma w tym samotności.
- Zatem nie daj jej sobie wmówić. To uczucie tych, którzy o nim mówią. Nieważne, że tkwią w związkach. Tkwią podkreślam. Może pomylili miłość z poczuciem bezpieczeństwa lub ukrócili gadaninę ciotek pytających o to, kiedy wreszcie przyprowadzą kogoś do domu, a teraz nie wiedzą, jak żyć z tym kimś? Nie stworzyli wspólnego świata z drugim człowiekiem, bo w pogoni za związkiem nie stworzyli najpierw swojego własnego, więc niczego nie mogli komuś dać.
Wiedźma zamyśliła się.
- Samotność to słowo określające nieumiejętność bycia z samym sobą, bądź z drugim człowiekiem. Działa jak zaklęcie. Powtarzając  je w kółko stworzysz ten stan. Powiedz mi, czy kiedykolwiek ktoś szczęśliwy powiedział ci, że na pewno czujesz się źle w swojej skórze?
Przyjaciółka zastanawiała się zbyt długo, by potwierdzić.
- No widzisz. Tylko ci, którzy są samotni przekonują cię, że jesteś nieszczęśliwa, bo nie masz mężczyzny u boku. Twój spokój i spełnienie ich drażnią. Oni po prostu nie chcą, byś miała lepiej od nich.
Czasem warto zajrzeć w samych siebie, pobyć z własnymi myślami i zastanowić się, czy się nudzimy, czy naprawdę czujemy pustkę. Póki nie będziemy w pełni cieszyć się sobą, nie ucieszy nas też i inny człowiek przy naszym boku.”

czwartek, 15 maja 2014

little Princess




Jeśli nie masz mojej zgody i zgody rodziców dziecka. Nie kopiuj zdjęć! 

If you do not have my permission and consent of the child's parents. Do not copy images!